Podręcznik antysystemowca

4 krótkie lekcje dla tych, którzy chcą poznać tajniki bycia „anty-systemowcem”.

Donald Trump
Rys. Maja Chmura

Wydaje się, że sukces różnych ruchów antysystemowych, a zwłaszcza bezradność tzw. elit opiniotwórczych wobec niego, mogą polegać na tym, że ich taktyki zaprzeczają temu co zalecałby przeciętny, rozsądny ekspert od psychologii czy wywierania wpływu na ludzi.

Oto kilka alternatywnych lekcji, dla tych, którzy pragną być bohaterami albo bohaterkami naszych czasów.

Lekcja 1: Zaprzeczaj sobie bez obaw

Przypuszczalnie niejeden spec Wam doradzi coś takiego:

Musisz mieć wyrazisty profil. Może on być ewentualnie skrajny, ale jedno jest ważne: ludzie nie znoszą ściemy i ewidentnych sprzeczności.

Jeżeli jesteś anty-systemowy, musisz czynić inaczej. 

Atakuj tych, których nazywasz „elitami” z każdej możliwej strony, nie dbając o to, że sam sobie zaprzeczasz. Mów koniecznie, że złodziejski  fiskus okrada przedsiębiorców. Mów też jednocześnie, że skandalem są niskie emerytury i żałosny poziom pomocy dla ubogich. Mów, że rząd jest zbyt rozrzutny i narzekaj, że usługi publiczne są niedofinansowane.  Bądź za prywatyzacją sektora publicznego i narzekaj, że państwo nie chroni narodowych interesów. Mów, jeśli jesteś Polką czy Polakiem, że cały PRL to czarna dziura w historii kraju i oburzaj się równocześnie na złodziei, którzy zniszczyli albo za nędzne grosze wyprzedali narodowy przemysł (zbudowany w większości w tym okresie).

Lekcja 2: Bądź bezwzględny, ale niekonsekwentnie

Niejeden specjalista z zakresu relacji międzyludzkich napominał mnie, że najgorsza rzecz w debacie, przez którą tracisz wiarygodność, to naprzemienne granie po bandzie i wycofywanie się z tej gry, odwracanie kota ogonem. Zaczynasz ostro, potem łagodzisz ton – to nie ma prawa się udać.

Nie możesz kierować się takimi poradami, jeśli chcesz być skutecznym anty-systemowcem.

Postępuj nieco  inaczej: Rzucaj najcięższe z możliwych oskarżeń, a potem oskarżaj tych, którzy cytują Twoje słowa o złą wolę, kłamstwa i manipulacje, podawaj się za ofiarę bezprecedensowej nagonki. Przedstawiaj dany kraj jako zagrożenie dla suwerenności i źródło upadku, potem mów, że zależy Ci na partnerskich stosunkach, a tylko Twoi adwersarze nie rozumieją, że mają być te stosunki właśnie partnerskie, nie wiernopoddańcze. Oskarżaj przeciwników o doprowadzenie państwa do kryzysu, a potem powiedz, że przypisywanie Twojej osobie takich słów, to dowód działania wrogiej propagandy; mówiłeś tylko, że powinno być lepiej, a co do tego ostatniego przecież prawie nikt, poza najgorszymi już establishmentowymi klakierami nie ma wątpliwości . Oskarż otwartym tekstem przeciwnika o przestępstwo: Lepiej niech od razu wróg twój wyprowadza z kasy 350 milionów funtów szterlingów tygodniowo, a nie tam jakiś marny milion rocznie. Potem powiedz, że zależy ci tylko na dokładnym wyjaśnieniu danej sprawy: Jeśli ktoś jest niewinny i nie ukradł milionów, ani nawet pensa, może przecież, to sprawa oczywista, spać spokojnie. Napisz coś na rympał o parszywych gudłajach, a potem powiedz, że chodziło tylko o konkretne, bardzo niesympatyczne postaci żydowskiego pochodzenia, wśród Żydów, jak wśród innych narodów, też są złe jednostki; wytocz sprawę sądową tym, którzy oskarżyli Cię o antysemityzm, dla symetrii (też ważne dzisiaj słowo) nazwij nawet publicznie antysemitę już ewidentnego, któremu na dodatek brakuje piątej klepki, idiotą albo kanalią.

Lekcja 3: Działaj w ramach systemu (mimo wszystko)

Purysta logiczny (albo językowy) uznałby, że radykalnym anty-systemowcem jest ten, który wkłada piasek w tryby całej machiny ideologicznej, człowiek dla wszystkich stron sporu niewygodny. Ponieważ ludzi kształtuje kultura polityczna i medialna danego kraju, siłą rzeczy i dla większości zwykłych obywateli będzie ktoś taki, przynajmniej wyjściowo, ekscentryczny i niezrozumiały.

Oczywiście, możesz pójść tą drogą. Możesz głosić poglądy, które są w Twoim (szeroko rozumianym) otoczeniu praktycznie niespotykane. Możesz lansować tezy, w danym miejscu i czasie, najbardziej paradoksalne: Przykładowo w Polsce roku 2018 byłoby to: poparcie dla szerokiego otwarcia granic dla uchodźców spoza Europy, przy jednoczesnym poparciu dla wystąpienia z Unii Europejskiej albo poparcie dla małżeństw LGBT z prawem do adopcji dzieci, aborcji na życzenie i legalizacji wszystkich narkotyków przy jednoczesnym podkreślaniu przywiązania do tradycji narodowej i sprzeciwu wobec elit kosmopolitycznych.

Jeżeli jednak chcesz być skutecznym anty-systemowcem (a nie Don Kichotem dzisiejszej sceny publicznej, postacią egzotyczną nawet dla tej garstki, która cudem o Tobie usłyszy) nigdy nie mów tego, czego ludzie wychowani i ukształtowani pod rządami obecnego systemu nie chcą słyszeć. Większość narzeka na zbyt duże podatki: Bądź za ich obniżką, przynajmniej dla wybranych grup. Większość twierdzi, że rząd powinien wspomagać hojniej najuboższych: Bądź i za tym. Nie przejmuj się, zgodnie z zasadą nr 1, zarzutem sprzeczności. Większość społeczeństwa w Twoim kraju nie popiera małżeństw homoseksualnych? Nie możesz ich popierać, mów natomiast – niezależnie jak bardzo niezgodnie z faktami – że narzuca je system. Większość je popiera? Także Ty je popieraj, chociaż pozwól sobie jednocześnie na sporo „niepoprawności politycznej”, rzucając, dajmy na to, jakieś dowcipy o pedałach, i nie przejmuj się nią (zasada nr 1).

Będąc skutecznym anty-systemowcem musisz wprawdzie pozwolić sobie niekiedy na poglądy dla większości szokujące, potrafiąc kiedy trzeba (zgodnie z zasadą nr 2) zbagatelizować własne słowa, jeśli jest obawa, że tym razem słupki poparcia faktycznie opadną. Jednocześnie jednak nie możesz negować tego, co w kulturze Twojego społeczeństwa jest postawą większościową.

Musisz się przedstawiać jako jej jedyny niestrudzony obrońca przed systemem rozumianym teraz jako dyktatura wykorzenionych mniejszości.

Lekcja 4: Bądź uczciwym hochsztaplerem (człowiekiem autentycznym)

Czasem  również z ust ludzi, którzy nie popierają danego anty-systemowca – predylekcję do takich osądów mają chyba głównie młodsi lewicowcy – pojawia się wytłumaczenie jego fenomenu autentyzmem, szczerością, byciem sobą, czego brak podobno  tak zwanym elitom liberalnym.

Weźmy Donalda Trumpa, postać w skali globalnej najważniejszą. Co jest – u diabła – autentycznego w multimilionerze, kreującym się, raczej od niedawna, na obrońcę tzw. zwykłych ludzi, zmieniającym zresztą poglądy co i rusz? – możesz się zapytać.

Postaram się to wytłumaczyć. Ta lekcja będzie najdłuższa, ale chyba kluczowa.

W dużym skrócie, ludzie — w zachowaniach wobec innych, w tym na forum publicznym — dzielą się na cztery kategorie:

  1. Ludzi otwarcie bezczelnych i nikczemnych, którzy wprost deklarują swoje niecne (a przynajmniej potępiane w ich środowisku) zamiary — np. partner–macho mówiący do partnerki: Dziś nie mam na Ciebie ochoty, idę do burdelu. W życiu prywatnym są to chyba jednak przypadki stosunkowo rzadkie, typowo psychopatyczne. W życiu politycznym (nie tylko państw tzw. demokratycznych) ludzi odnoszących się w ten sposób do obywateli siłą rzeczy nie ma.
  2. Autentycznie prawdomównych — tacy, jeżeli im się coś przydarzy (bo nikt idealny nie jest) z reguły potrafią szczerze i otwarcie przeprosić. Towar chyba dość rzadki, częstszy mimo wszystko w życiu niepublicznym.
  3. Szczerych kłamców — co oznacza postawę następującą. Non stop podkreśla się zasadę : Białe jest białe, a czarne jest czarne, Tak albo nie — tylko taki wybór daje mi kołatka moralisty; przy czym jednocześnie — chociaż się tego otwarcie nie przyznaje — nie ukrywa się zbyt dokładnie swoistej cynicznej, autorytarnej aury, której takie deklaracje niezłomności zasad towarzyszą. Jest np. typ macho, który nigdy nie przyznaje wprost, że w weekend wybiera się do kochanki, zawsze znajduje mnóstwo świętoszkowatych wymówek, ale w zasadzie jego zdrady wprost wynikają z autorytarnej i cynicznej osobowości, której w sumie zbyt skrupulatnie nie ukrywa. W tym sensie, pomimo jawnej hipokryzji i mało subtelnego krętactwa, taki człowiek jest na swój sposób w życiu szczery. Osoby naiwne mogą się, oczywiście, nabierać na jego charyzmę, świętoszkowaty wizerunek i uwierzyć mu „dosłownie”. Osoby w miarę inteligentne – i przyjmijmy właśnie, że są one większością, w tym we współczesnych społeczeństwach- powinny zdać sobie natomiast sprawę z tego, co jest grane. Typ w życiu publicznym częsty, zwłaszcza wśród zbawców i moralistów. Na jakiej zasadzie funkcjonuje? Nie uchwycimy tego „fenomenu”, a jest to właśnie fenomen anty-systemowca, dopóki właśnie nie przyjmiemy, że społeczeństwo w większości nie jest wcale takie naiwne i mniej więcej zdaje sobie sprawę, z tego co jest grane. Nie zrozumiemy  „bezkarności” tego mechanizmu w pełni, zanim nie przejdziemy do typu nr 4:
  4. Fałszywych prawdomównych. Typ zasadniczo, „od biedy”, uczciwy (a już na pewno uważający się za uczciwego), w praktyce natomiast dosyć często posuwający się do niekonsekwencji, krętactw, odwracający kota ogonem itp. Kiedy zostaje zdemaskowany, reaguje mieszaniną jąkających zaprzeczeń, relatywizowania (Może postąpiłem źle, ale jakie to błahe wobec postępków ludzi z kategorii 1 albo 3! ), wreszcie tyleż płaczliwych, co wymuszonych przeprosin. Niestety, albo -stety, w momencie demaskacji człowiek taki jest na pozycji z góry przegranej w oczach wszystkich, z wyjątkiem tych podatnych na argument racjonalnej relatywizacji (No, w tej sytuacji kiepsko się zachował, ale ogólnie to nie jest taki zły, porównajmy go na spokojnie z innymi, na przykład z typem 3 ), co jednak nie jest typową postawą emocjonalną, a przynajmniej na dłuższą metę ten argument może przekonywać tylko jawną mniejszość (ktoś mógłby dodać „zanadto”) pragmatyczną i stoicką. Ktoś taki jednocześnie uchodzi za oszusta (skoro skrywał różne postępki) i za mięczaka (skoro przyłapany zachowuje się niekonsekwentnie i tchórzliwie). Niejeden człowiek, który przeżywał kryzys bliskiej dla niego relacji, pamięta te feralne epizody, w których swoją obronę przed pretensjami drugiej strony oparł jednocześnie na gęstych, pełnych smutku i nerwów, wyjaśnieniach, bagatelizowaniu wpadek, do których właśnie się przyznał oraz podirytowanym, ironicznym zaprzeczaniu najcięższym zarzutom. Nawet jeżeli takie zachowanie było odpowiednie do zaistniałej sytuacji i skali przewinień (a nie zawsze, oczywiście tak się sprawy mają – czasem chodzi o wpadki naprawdę poważne, których nie da się uczciwie zbagatelizować) i w tym sensie mamy do czynienia z postawą prawdomówną, uczciwą, wyważoną, ktoś taki jest spalony, nigdy nie odzyska zaufania, a już na pewno nie stanie się to prędko.

Typ 3 i typ 4, zdemaskowani na kłamstwie, będą wyjściowo usprawiedliwiać się podobnie, mówiąc o wyjątkowej sytuacji, szczególnych przypadkach, o kontekście, który warto poznać, zanim kogoś do reszty się potępi. Typ 4, w odróżnieniu od 3, będzie jednak się tłumaczył zbyt obficie i nieśmiało.

Weźmy przykład wielkiego mocarstwa, kraju w praktyce (a już na pewno w deklaracjach) demokratycznego, gwarantującego pluralizm polityczny, wolność słowa, niezawisłość sądów, który ma kłopotliwego z punktu widzenia liberalnych wartości sojusznika: Dyktaturę, która zawiesiła konstytucję, zdelegalizowała opozycję, torturuje i morduje przeciwników politycznych itp. Sojusznik jest krajem słabszym, a jednak ważnym strategicznie.

Nikt z elit tego mocarstwa nie będzie otwarcie popierał siepaczy zaprzyjaźnionego dyktatora. Nikt też jednak, powiedzmy to otwarcie, nie zdecyduje się na ostre sankcje polityczne i zerwanie stosunków.

Typ 4,  zacznijmy od niego, demokratyczno-liberalny lider wielkiego mocarstwa, może nawet ze skłonnościami lewicującymi, szczerze gardzi sojuszniczą dyktaturą i uważa przywódcę autorytarnego za kanalię. Cóż, ale realia geopolityczne są takie a nie inne. Ów szef rządu będzie dosyć często potępiał łamanie praw człowieka i nawoływał do reform, od razu wprawdzie podkreślając asekuracyjnie, że uwzględnić też trzeba stabilność międzynarodową, a także interesy gospodarcze naszej wspaniałej demokracji. W praktyce zdecyduje się tylko na kroki raczej kosmetyczne (np. wyda zakaz wjazdu dla kilku prominentów dyktatorskiej bezpieki osobiście odpowiedzialnych za prześladowania, udzieli azylu kilku opozycjonistom, ostatecznie anuluje jeden z kilku kontraktów na dostawę broni), albo wymusi nieznaczne ustępstwa (np. częściową amnestię dla więźniów politycznych, odsunięcie od władzy już wyjątkowo bandyckiego członka junty itp.)

Typ 3, konserwatywny lider wielkiego mocarstwa będzie cieszył się, że ma w kieszeni zaprzyjaźnionego, twardego sukinsyna, nie przejmując się jakimikolwiek problemami z tamtejszą demokracją. Nie to, żeby sam bezpośrednio popierał, a zwłaszcza miał zamiar u siebie stosować dyktatorskie metody. Ale będzie czuł nawet pewną miętę dla „swojego” twardziela.  Będzie jednak przy tym odprawiał, od czasu do czasu, klasyczne humanistyczne rytuały: Raz na jakiś czas wyrazi poważne zaniepokojenie stanem przestrzegania praw człowieka, od święta nawet  pro forma zagrozi sankcjami.

Z pewnej perspektywy typ 3 będzie większym hipokrytą – pomimo że naprawdę, szczerze, potępiał dyktaturę i przynajmniej podjął jakiekolwiek kroki. A przecież typ 4 też chrzanił jak najęty o demokracji i prawach człowieka. Może być jednak bardziej autentyczny w tym sensie, że dla każdego średnio inteligentnego odbiorcy było od początku oczywiste właśnie to, że wyrażanie zaniepokojenia postępkami dyktatury jest kompletnym picem.

Anty-anty-system?

Kryzys liberalnego centrum i establishmentu, w skali świata wyznaczany przez zwycięstwo Trumpa i jego kampanię, jest (nie negując przecież istnienia, na dodatek, naprawdę poważnych patologii owego establishmentu, podważających obraz jego uczciwości nawet „co do zasady”, bądź „od biedy”) jest, patrząc psychologicznie, wynikiem frontalnego starcia typu 3 z typem 4 i klęską tego ostatniego. Publiczność uważa za relatywnie bardziej autentyczne figury reprezentujące w tym, co robią i mówią, trzeci typ osobowości. A jeśli w dodatku te figury kilka razy dotrzymają słowa, zwłaszcza tam, gdzie nawet część ich sympatyków nie do końca wierzyła, czwarty typ prędko się nie podniesie po nokaucie.

Bądźcie w ten właśnie sposób szczerzy, jeśli chcecie być anty-systemowcami.

To naprawdę działa.

Ktoś natomiast, kto nie jest do tej drogi przekonany, powinien zadać sobie kłopotliwe pytanie:

Czy nie może być tak, że skutecznym przezwyciężeniem owego fenomenu anty-systemowości,  będzie nie jego racjonalna, przenikliwa (a jednocześnie przystępnie sformułowana) demaskacja, ale dopiero jakiś nowy anty-antysystemowy rodzaj perswazji i osobowości, również odległy od tego, co klasyczny umysł oświeceniowy nazwałby postawą spójną i rzetelną?

Poza tym